Siostra Chmielewska bohaterką kryminału. „Spotkaliśmy się na imprezce”

Paulina Socha-Jakubowska, „Wprost”: Jak to się stało, że siostra Chmielewska została bohaterką kryminału?
Siostra Chmielewska: Spotkaliśmy się w Opatowie. To małe miasteczko w Świętokrzyskim. Prowadzę domy dla ludzi bezdomnych w tym powiecie i spotkaliśmy się w sprawie wspierania mojej działalności.
Na imprezce po prostu.
Alek Rogoziński: Siostra imprezuje od świtu do nocy.
S. Chmielewska: Pod jednym warunkiem, że moi ubodzy coś z tego mają. To jest bardzo ważny warunek. Bo oczywiście na tych spotkaniach jest aukcja na rzecz mieszkańców domów, które prowadzę, czyli ludzi bezdomnych: starych, chorych, matek z dziećmi…
(…)
Alek Rogoziński: Siostra kopci jak komin. Siostra stała przed restauracją i odpalała papierosa od papierosa. I w pewnym momencie zaczął się koncert Wojciecha Waglewskiego. Wtedy siostra powiedziała, że szybko musi dopalić i idzie pooglądać. Pomyślałem wtedy, że to „swoja” kobieta, idzie oglądać Wojtka Waglewskiego.
(…) A następnie ktoś mi szepnął na ucho, że siostra uwielbia kryminały. I minął rok, w następnym roku był Muniek Staszczyk, który zresztą wystąpił na zaproszenie siostry… I ja tak nieśmiało spytałem, czy siostra faktycznie lubi tak te kryminały, bo przywiozłem parę.
Alek Rogoziński: Spotykaliśmy się co roku, wiec rok później siostra powiedziała: „Nawet dało się przeczytać, masz kolejne?”
I wtedy powiedziałem, że mam pomysł na książkę, która zaczynałaby się dokładnie w takich okolicznościach, czyli na imprezie charytatywnej na rzecz fundacji siostry Chmielewskiej, tyle że skończyłaby się na morderstwie.
I siostra się zgodziła, dała mi carte blanche, więc mogłem robić, co chciałem.
Wprost